Nie ropa naftowa, nie gaz ziemny, ani nie meble z Ikei. Najważniejszym dobrem eksportowym Skandynawii są dzisiaj kryminały. Wraz z wielomilionową rzeszą czytelników, modę na północnoeuropejskie bestsellery podchwycił przemysł filmowy, który z wielkim entuzjazmem podszedł do ekranizacji najlepiej sprzedających się książek świata.
Kiedy hollywoodzcy analitycy uświadomili sobie, że po trylogię „Millenium", sięgnęło łącznie 65 milionów osób, ekranizacja powieści Stiega Larssona „made in USA” pozostawała kwestią czasu. A rzecz była o tyle łatwiejsza, że dwa lata przed Amerykami filmowy szlak przetarli Szwedzi, jako pierwsi przenosząc na duży ekran perypetie Blomkvista i Salander.
„Dziewczyna z tatuażem" Davida Finchera to najjaskrawszy, choć nie pierwszy, przykład czerpania z dorobku Skandynawów. Wcześniej, w 2008 r., Brytyjczycy przenieśli na mały ekran serię kryminałów Henninga Mankella o komisarzu Wallanderze, a Amerykanie „pożyczyli” od Duńczyków i Szwedów serial „Dochodzenie” („The Killing”). Potwierdzono, że podobny los czeka także „Łowców głów”. Ekranizacja prozy Norwega Jo Nesbo, uważanego za najlepszego spośród skandynawskich mistrzów historii z dreszczykiem, trafi na ekrany naszych kin już 25 maja, jednak na przestrzeni najbliższych lat doczeka się również anglojęzycznej adaptacji.
Gdzie szukać klucza do popularności skandynawskiej prozy i skąd bierze się łatwość, z jaką jej ekranizacje szturmują słupki oglądalności i topowe miejsca w box office’ach? Agnieszka Holland, reżyserka kilku odcinków „Dochodzenia” twierdzi, że to zasługa świetnej, wywiedzionej z powieści narracji oraz konwencji, będącej w opozycji do klasycznego hollywoodzkiego kina z happy endem i aktorkami o urodzie modelek. Fincher wypowiada się bardziej metaforycznie, twierdząc, że tym „czymś” są wiarygodni bohaterowie i spowijający ich gęsty, nieustanny mrok. To z ich połączenia ma rodzić się unikatowy charakter kryminałów, które na całym świecie pokochały miliony.