Najstarszy rytuał religijny świata, hipnotyzujący Sarpam Thullal zabrał widzów w podróż do odległej przeszłości. W ten niezwykły sposób zakończyła się równie niezwykła 10. edycja Brave Festival.
Finał Brave Festival był jedyną okazją, żeby zobaczyć Sarpam Thullal w Polsce. Publiczność, która do ostatniego miejsca wypełniła salę Teatru Polskiego, wpadła w trans razem z wykonawcami tej uważanej za najstarszą praktykę religijną świata.
- Finał chciałem podsumować wydarzeniem, które nie jest rozrywką, ale rzeczywistą, zupełnie odmienną od naszej tradycją –mówi Grzegorz Bral, dyrektor Brave Festival.
– Sarpam Thullal liczy tyle lat, ile ma kult węży w Indiach, a w dodatku przez wieki rytuał niewiele się zmienił. To rdzenna tradycja w czystej postaci. Rytuał pochodzi ze stanu Kerali w południowych Indiach. Jest poświęcony Bóstwom Wężowym, a odprawia się go w intencji osób bezdzietnych lub jako formę ofiary w zamian za bogactwo i szczęście rodziny. Zwykle Sarpam Thullal odprawia się tylko raz na sześć lat.
Zatrzymane w kadrze
To była wyjątkowa edycja pod kilkoma względami. Po raz pierwszy przegląd filmowy został oddzielony od głównej części festiwalu – tej z występami artystów na żywo. Wydarzeniem bez precedensu okazało się otwarcie przeglądu. W piątek 4 lipca największa sala Dolnośląskiego Centrum Filmowego wypełniła się po brzegi. Publiczność przyszła zobaczyć niemy film z 1925 roku, „Światło Azji”, do którego muzykę na żywo wykonała indyjska grupa Divana Ensemble. - Usłyszeliśmy muzykę, jaką w Indiach grano przed wiekami. Mieliśmy więc okazję obcować z tamtejszą rdzenną kulturą – mówi Grzegorz Bral. – Film przedstawiający historię Gautamy, który poprzez wyrzeczenie się doczesności stał się Buddą, znakomicie wprowadził nas w temat tegorocznego festiwalu, „Święte ciało”. Program skupiał się na ciele – od fizyczności po symboliczne jego zespolenie z duchem.
Teatr w awangardzieTegoroczny festiwal bardziej niż kiedykolwiek koncentrował się na formach teatralnych, a mniej na muzyce.
Zobaczyliśmy wiele spektakli i przedstawień tanecznych, wśród nich artystów, którzy twórczo przekształcają własną kulturę. Pierwszym z nich był Ziya Azazi, znakomity tancerz i choreograf, który czerpie z mistycznej tradycji sufich. Drugi to Koffi Kôkô, tancerz, a jednocześnie kapłan Voodoo, inspirujący się animistyczną religią Beninu, skąd pochodzi. Choć bardzo różni, obaj zachwycili publiczność Brave Festival.
- Zdecydowaliśmy się zaprosić tych dwóch niezwykłych tancerzy, ponieważ pokazują oni, jak ich tradycja może
funkcjonować w obecnych czasach – mówi Grzegorz Bral. – Koffi Kôkô był w awangardzie artystów, którzy wprowadzali
afrykański taniec do Europy.
Z kolei Ziya Azazi zwrócił się do korzeni, żeby odnaleźć w sztuce własny język. To godne podziwu i pokazania większej publiczności.
Ciało ma głos
Jednym z najbardziej niezwykłych wydarzeń był spektakl Melanie Lomoff, który nie wpisuje się w ideę Brave. Ta tancerka baletu klasycznego – nazywana następczynią Piny Bausch – przyjechała do Wrocławia ze swoim premierowym przedstawieniem „Trzy studia ciała”, inspirowanym malarskimi tryptykami Francisa Bacona. - Melanie Lomoff nie należy do żadnej grupy etnicznej, jest tancerką współczesną. Zdecydowałem się na ten wyłom w festiwalu, bo doskonałość tańca Melanie Lomoff po prostu należało pokazać – mówi Grzegorz Bral. – Opracowana przez artystkę choreografia, deformująca ciało i doprowadzająca je do granic ludzkich możliwości, idealnie wpisywała się w temat 10. edycji.
Podróż do Indii
Niemniej tegoroczny Brave Festival był bogaty w wydarzenia, które prezentowały rdzenne tradycje i, zgodnie z założeniem organizatorów, scentralizował się wokół Indii. Zobaczyliśmy mudijettu – rytuał ku czci bogini płodności i urodzaju, który miał bardzo teatralną formę. Mudijettu narodziło się aż w IX wieku, a w 2010 roku zostało wpisane na listę światowego niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO. Równie autentyczną tradycję można było poznać w czasie występu Ramy Vaidyanathan, która przyjechała na Brave z córką Dakshiną. Artystki zaprezentowały klasyczny hinduski taniec Bharatanatyam, który narodził się 500 lat temu w świątyniach Indii i do 1930 roku nie wychodził poza ich bramy. Rupinder Bedi zaśpiewała z kolei kilka pieśni silnie związanych z tradycyjnymi indyjskimi świętami.
Klucz do zrozumienia
Brave Festival co roku zaprasza do Wrocławia wyjątkowych artystów i prezentuje niezwykłe spektakle, nieznane powszechnie Europejczykom rytuały i tradycje. Tegoroczna edycja w większej części skupia się na formach teatralnych, a mniej na muzyce. – Co roku zastanawiam się, jak pokazywać te inne kultury, żeby dać znacznie więcej niż rozrywkę, i jak odnaleźć klucz do zrozumienia innych tradycji – mówi Grzegorz Bral. – Odpowiedź otrzymałem od Teatru 21, w którym występują dzieci z zespołem Downa. Oglądając ich spektakl zrozumiałem, że na świecie żyją różni ludzie i wierzą w różne sprawy. I to jest w porządku. To była najbardziej niesamowita edycja Brave w historii festiwalu – kończy.