Wrocławski Teatr Arka znów będzie prowokował i wstrząsał publicznością na zachodzie Europy. Artyści najpierw wyjeżdżają do Drezna, później odwiedzą Edynburg – na specjalne zaproszenie tamtejszych teatrów. - To niesamowite, że spektakle, które w Polsce budzą rozbawienie, w Niemczech czy Szkocji powodują wstrząs, czasem przerażenie – mówi Renata Jasińska, dyrektor Teatru Arka.
Co takiego może wstrząsnąć widzem z zachodu? Wydawało by się, że nic takiego! No bo cóż przerażającego jest w „Moralności Pani Dulskiej”? Niemal każdy pamięta tę szkolną lekturę, która była raczej zabawna niż pełna grozy. Jednak na tym polega kunszt twórców i aktorów z jednego z niewielu niezależnych teatrów w Polsce.
Speszyć Polaków, przerazić Niemców
Dzieło Gabrieli Zapolskiej zawsze było dramatem, który jednak w swojej oryginalnej formie nieco się zdezaktualizował. Drobnomieszczańska dewocja z początku XX wieku, w obecnych czasach budzi co najwyżej pobłażanie. Błogi uśmiech znika jednak z twarzy widzów oglądających uwspółcześnioną wersję „Moralności...” w reżyserii Dariusza Taraszkiewicza. Wrocławianie mieli możliwość przekonać się o tym w zeszły weekend, podczas spektakli w siedzibie teatru przy ulicy Menniczej. Niemieccy widzowie przekonają się o tym 4 listopada. Właśnie wtedy w drezneńskim Projekttheater odbędzie się przedstawienie, o którym już jest głośno.
- Spektakl w Dreźnie, to efekt naszych kontaktów z artystami z całej Europy, ale również z instytucjami zajmującymi się osobami niepełnosprawnymi – tłumaczy Renata Jasińska, dyrektor Teatru Arka i jednocześnie odtwórczyni tytułowej roli w „Moralności...”. - Z Projekttheater związani są m.in. ludzie ze stowarzyszenia Conduco, których przedstawiciele przyjechali kiedyś do Wrocławia, specjalnie na spektakl. Oni byli wstrząśnięci, a my nieco zdziwieni. Wiedziałam, że sposób przedstawienia niepełnosprawnych w tym spektaklu jest prowokacyjny. Pokazujemy ich jako ludzi podrzędnej kategorii, którym odmawia się wszelkich praw - w tym największego prawa do szczęścia i miłości. Polska publiczność była raczej rozbawiona, co najwyżej „speszona”, ale niemiecki widz był sparaliżowany. To co u nas jest normą, u nich jest straszliwym brakiem tolerancji.
Nic dziwnego, że Projekttheater zaprosił Teatr Arka na specjalny występ, chociaż dostanie się na jego deski nie jest wcale automatyczne. Drezneńska instytucja stawia za każdym razem poprzeczkę bardzo wysoko – ściągając do siebie teatry awangardowe, niekomercyjne, niezależne, prezentujące repertuar z tzw. wyższych rejonów kultury.
Do Szkotów strzelać ze statku
Dwa tygodnie później Teatr Arka zawita do światowej stolicy teatru – Edynburga. To wynik zeszłorocznego sukcesu, jaki artyści odnieśli po występach na najbardziej prestiżowym festiwalu Fringe.
- Przez dwa tygodnie wystawialiśmy w Edynburgu „Bal w Hawkinga”, spektakl tak się spodobał, że zaproszono nas wtedy na dodatkowe pięć dni do Jasmine Street Creative Lab w Londynie. Jak widać nie było to chwilowe zauroczenie, skoro Richard Demarco, twórca Fringe Festivalu, osobiście nas znów zaprosił na występy – opowiada Renata Jasińska. - Tym razem przez trzy dni będziemy grali w Szkocji „Statek szaleńców” - spektakl, o którym pisano w recenzjach, że potrafi... rozstrzelać.
„Statek...” jest kolejną, niezwykle mocną pozycją w repertuarze wrocławskiego teatru. Również porusza temat niepełnosprawności, jednak nie jest to jego jedyną osią. Prowokuje do pytań na temat kondycji ludzkiej moralności. Bez ogródek mówi o przemocy psychicznej i fizycznej, gwałcie i marginalizowaniu osób odrzuconych przez społeczeństwo.
„Dziś nie będzie recenzji. Po tym spektaklu nie jestem w stanie niczego już napisać. Nic nie będzie takie samo jak przedtem…” - czytamy we wstępie jednego z tekstów o przedstawieniu (http://www.infoart24.pl/statek-szalencow-teatr-arka/)
Publiczność przyjeżdżająca z całego świata do Edynburga w większości jest przygotowana na intensywne przeżywanie sztuki. Czy przeżyje listopadowy występ Teatru Arka, i czy wszystko będzie takie jak przedtem? Sprawdzimy to czytając recenzję w brytyjskich gazetach.
Teatr Arka od 2004 roku jest antytezą dla teatrów instytucjonalnych, w których nie ma zjawiska „normalności inności”. Spotkają się tu dwie przeciwstawne wyobraźnie artystyczne - jedna, mająca konotacje ze sztuką naiwną, której twórcami są ci, których społeczeństwo nazywa krzywdząco niepełnosprawnymi, a druga to sztuka uprawiana „zawodowo” przez wykształconych artystów.Teatr zatrudnia 30 osób, w tym 13 osób to ”pełnosprawni inaczej„ – zarówno w zespole aktorskim, technicznym i w administracji. Gramy miesięcznie około 15 przedstawień, przez jedenaście miesięcy. Zespół to dyplomowani aktorzy wyższych uczelni Polski, Anglii i Francji oraz osoby z inną pełnosprawnością, którzy uczyli się aktorstwa od założycieli Teatru Arka, a także od swoich kolegów, koleżanek - instruktorów z teatru. Odwiedza nas, lub my ich odwiedzamy, rocznie około 13 tysięcy widzów, w tym 7 tysięcy to osoby z niepełnosprawnością. Pokazujemy spektakle w wielu miastach Polski oraz w krajach Europy Zachodniej. Nazwa Arka pochodzi na wpół od Arki Noego i od Arki Przymierza i jest połączeniem dwóch idei i dwóch kultur, na gruncie których wyrosła europejska cywilizacja.