Ostatnio w ręce wpadła mi nowa powiesć mistrza grozy Stephena Kinga "Joyland". Spodziewałem się porywającej lektury, w końcu marka autora zobowiązuje i... otrzymałem powieść napisaną żywym i błyskotliwym językiem, z ciekawą lecz mało oryginalną historią.
Jakiś czas temu usłyszałem stwierdzenie, że jak przeczyta się jedną książkę Kinga to tak jakby znało się je wszystkie. Trudno nie zgodzić się z tą teorią po lekturze "Joylanda". Powieść zawiera parafrazę różnych historii już wcześniej wymyślonych i opublikowanych przez autora. Czy to oznacza, że odradzam przeczytanie powieści? Nie, wręcz przeciwnie. Gorąco polecam się z nią zapoznać.
Na rynku literackim pojawia się coraz więcej książek o bardzo różnym poziomie literackim. Stephen King to pisarz, który należy do grona tych najlepszych. Biegle, bezbłędnie i obrazowo operuje słowem pisanym, tworzy niesamowite i pełne obrazy przestrzeni i miejsc, w których toczy się akcja jego powieści. Dodatkowo opowiadając o czymś sumiennie się do tego przygotowuje, bada opisywane zjawiska, stara się posługiwać realnym językiem. Nie inaczej jest w "Joylandzie" gdzie mamy do czynienia ze środowiskiem kuglarzy z wesołych miasteczek. Liczne opisy zawarte w książce poruszają wyobraźnie i sprawiają, iż
czytelnik przenosi się do tego wykreowanego, lekko magicznego świata.
Akcja książki rozgrywa się w latach `60 XX wieku w jednym z wielu ówczesnych lunaparków na południu Stanów Zjednoczonych. Devin Jones, student college`u, zatrudnia się na wakacje w tytułowym Joylandie. Tam zetknie się z wieloma aspektami dojrzewania, zakocha się, przeżyje pierwsze doświadczenia seksualne. Brzmi beztrosko? W całej hostorii jest jednak trochę magii i grozy zarazem. Nasz bohater będzie musiał rozwiązać zagadkę morderstwa sprzed lat oraz zmierzyć się z prawdą o życiu i śmierci.
Książkę wspaniale się czyta. Tego nie można Kingowi ująć, potrafi pisać i jest w tym na prawdę dobry. Jak na mistrza grozy przystało skutecznie i konsekwentnie buduje napięcie. Niektóre sceny opisane są w istnie hollywoodzkim stylu. Widoczne jest to zwłaszcza na zakończenie, które może niektórych zaskoczyć.
"Joyland" to bezwątpienia kolejna książka autora, która jest gotowym scenariuszem na film i osobiście chętnie zobaczył był ekranizację powieści w kinie. Tymczasem, Drodzy Czytelnicy, zachęcam Was do konfrontacji z nową powieścią jednego z najbardziej poczytnych współczesnych pisarzy.