„Lalki z getta” Eve Weaver to powieść pełna metafor, trudnych wyborów i emocji. Osadzona w czasach wojennych fikcja w wyjątkowy sposób nakreśla zmienną relację miedzy ofiarą i oprawcą, walkę o zachowanie tożsamości i honoru. Każdy motyw odnajduje w fabule swoje miejsce, tak jak każda pacynka w płaszczu Miki miała swoje miejsce.
Bohaterem utworu jest Mika Hernstein, który wraz z matką i dziadkiem musiał zmierzyć się z życiem w getcie. Wojenna rzeczywistość sprawiła, że mały chłopiec musiał dorosnąć i zatroszczyć się o dobro rodziny. Utrata dziadka dogłębnie nim wstrząsnęła, ale dziedzictwo przez niego pozostawione pozwoliło Mice przetrwać. Godzinami przesiadywał w warsztacie, tworząc nowe pacynki i nadając im role w przedstawieniach. Przełomowym momentem w jego życiu stała się obrona niewinnej kobiety przed nazistowskimi żołnierzami. Jego talent dostrzegł stacjonujący w Warszawie, Max. Regularne popisy po aryjskiej stronie muru pozwoliły chłopcu na dokonanie bohaterskich czynów. Wspomnienie dziadka i obecność pacynki-księcia dodawały Mice odwagi. Relację łączącą dziecko z getta i jego, choć nie bezpośrednio, prześladowcę trudno nazwać przyjaźnią. Choć w ostatnim przypływie wdzięczności książę został oddany Maxowi. Role zostały odwrócone i tym razem lalka dodawała odwagi zesłanemu na Syberię żołnierzowi. Wbrew wszystkiemu płaszcz i książę powrócą do właściciela po wieloletniej rozłące.
W żydowskim życiu kulturalnym sztuka zawsze zajmowała jedno z czołowych miejsc. Nawet w czasie wojny starano się utrzymać wspólnotę i odnaleźć sztukę w najtrudniejszych czasach, póki to jeszcze było możliwe. Fascynacja teatrem lalek i późniejsze odkrywanie talentu bez wątpienia pozwalało Mice uciec od rzeczywistości. Zamknięcie się w świecie baśni stało się dla niego środkiem wyrazu emocji. Pacynki zaś stały się jego najlepszymi przyjaciółmi, każda z nich- książę, doktor, księżniczka czy krokodyl dodawała innego rodzaju „mocy”. Dorastający bohater czuł się bezpiecznie mając je wszystkie w dziadkowym płaszczu. Także w sztuce, choć już mającej inne oblicze znajdowali pocieszenie żołnierze na dalekiej Syberii. Przedstawienia z pacynkami dawały nadzieję, radość i chęć przetrwania. Zaś Mika przy ich pomocy przemycał iskierkę życia najsmutniejszym duszom w getcie.
Do moich ulubionych fragmentów książki należą sytuacje, w których Mika spotyka na swojej drodze postaci takie jak Janusz Korczak, Mordechaj Anielewicz czy Irena Sendlerowa. Autorka w fenomenalny sposób oddała charakter postaci. Moje wyobrażenia i wiedza doskonale zgrały się z przedstawieniem choćby Starego Doktora w utworze. Pełen mądrości, troski i miłości opiekun zapatrzony w swoje pociechy niejednokrotnie dodawał chłopcu otuchy i pouczał przemyśleniami. Jestem pewna, że pisarka zapoznała się z niejedną biografią i wspomnieniami tych osób. Już dawno nie spotkałam się z tak szerokim, dojrzałym i przemyślanym portretem. Także cennym aspektem powieści jest jej wieloperspektywiczność. Punkt widzenia Miki w zestawieniu z perspektywą Maxa sprawił, że osąd różnych sytuacji przestał być tak oczywisty. Atutem jest również sposób i forma budowania akcji. Ciepły i wrażliwy styl, momentami wpadający w sentymentalny ton może sprawić, że czytelnik zatraci granicę między fikcją, a elementami historycznymi.
Akcja zwalnia jednak w jednej z ostatnich części utworu. Przyjeżdżająca do Warszawy wnuczka Maxa zaczyna zwiedzać byłe tereny getta. Momentami relacja przypomina formułki typowe dla przewodników turystycznych. Z pewnością osoby niezaznajomione z tematyką będą chciały odnaleźć pomniki i tablice, poczuć choć odrobinę współczesnej atmosfery byłych uliczek dzielnicy żydowskiej.
Opowieść osadzona w czasach wojny, która sama w sobie stanowi fikcję jest nie lada wyzwaniem zarówno dla autora, jak i dla czytelnika. Niebagatelny tytuł, ciekawe portrety, metaforyczność i wrażliwość sprawiają, że „Lalki z getta” stanowią niezwykłą lekturę.
Artykuł pochodzi ze strony Stowarzyszenia Beit Lubsko - partnera portalu Kulturownia.pl