Czy potrzebujemy kolejnej biografii Hitlera? Czy nie lepiej byłoby zamknąć już ten ponury rozdział światowej historii, a dywagacje o jego roli zostawić już tylko zawodowym historykom, którzy mogą swoje pomysły wymieniać na sympozjach bez angażowania amatorów historii? Czy monumentalne biografie Kershawa czy Festa nie wyczerpały tematu? Książka Volkera Ullricha udowadnia, że tak nie jest i że nadal historia osobista Hitlera, historia Niemiec i świata lata 30. i 40. XX wieku posiada białe plamy oraz liczne miejsca, które można wciąż na nowo reinterpretować.
Przede wszystkim Ullrich zrywa z utartym przekonaniem, że Hitler był po prostu szalonym gangsterem, którego mroczna charyzma była odpowiedzią na problemy lat Niemiec (i szerzej – Europy) lat 20. i 30. Jak stwierdza sam autor, Hitler nie był po prostu wariatem, a taka interpretacja jego przekonań i postaw jest zbytnim uogólnieniem. Oczywiście, Fuhrer Rzeszy cierpiał na pewne zaburzenia psychiczne, ale nie usprawiedliwiają one jego popularności i nie wyjaśniają drogi do władzy. Hitler był w swych zbrodniach przestępcą niezwykłym, wyjątkowym, ale owe zbrodnie wynikły nie tyle z wykorzystania „zbrodniczej energii”, ale raczej były pochodną bardzo skomplikowanego charakteru Hitlera, w którym niskie instynkty łączyły się z kurtuazją, a porywczy temperament był wspierany przez wyjątkowy talent do oszukiwania i pokazywania innym tylko tego, co Hitler rzeczywiście chciał pokazać.
Właśnie ukazanie tej ludzkiej strony Hitlera jest głównym założeniem i siłą książki. Dotarcie do prawdziwego Fuhrera, nie tego znanego ze zdjęć i propagandowych filmów, nie dokonuje się jednak drogą tandetnej psychoanalizy, choć dzieciństwo młodego Adolfa w pełni by takie postępowanie usprawiedliwiało. Ullrich stara się dostrzec bowiem w nim przede wszystkim zręcznego polityka i wybitnego „aktora”, który pokazywał światu tylko to, co chciał. Hitler nie był tylko potworem, potrafił być ciepły i szarmancki, a cechy bezwzględnego żydożercy łączył z wyjątkową układnością „na pokaz”, które to cechy uruchamiał wtedy, kiedy było mu to na rękę (vide casus Hindenburga, którego Hitler owinął sobie wokół palca).
Hitler był więc, co już wspomniałem, przede wszystkim aktorem - aktorem, jednak tego rodzaju, który w bezwzględny sposób potrafił trzymać się swojego chorego światopoglądu i którym zaraził miliony. W pewnym momencie Hitler osiągnął już takie mistrzostwo, że wystudiowane pozy i realne zachowania były nieodróżnialne. Przeczytawszy książkę inaczej spojrzymy na przemówienia Hitlera, inaczej zinterpretujemy jego zdjęcia, inaczej zrozumiemy ówczesną politykę. Podczas gdy Kershaw zwracał przede wszystkim uwagę na socjologiczne uwarunkowania, które doprowadziły Hitlera do władzy, Ullrich szuka w nim przede wszystkim człowieka i to w jego cechach dostrzega te elementy, które pozwoliły mu sięgnąć po pełnię władzy.
Jak większość książek o wielkich zbrodniarzach XX wieku, wydawanych przez wydawnictwo Prószyński i S-ka, i ta biografia jest bardzo obszerna i tak jak inne (Baberowskiego czy Longericha) skierowana jest raczej do wyrobionego czytelnika książek historycznych. Jej rozmiar, lista bibliograficzna, liczne przypisy na pierwszy rzut oka mogą zniechęcać osoby bez zawodowego przygotowania, ale dość przystępny styl i ciekawe założenia konstrukcyjne w pełni tę „naukowość na pierwszy rzut oka” rekompensują.
Czekając na przełomowe na naszym rynku biografie Bormanna czy Pol Pota, nie pozostaje nic innego, jak wziąć się za kolejną (a jednak nie do końca „kolejną”) biografię Hitlera. Polecam.