Wykorzystujemy pliki cookies do poprawnego działania serwisu internetowego, oraz ulepszania jego funkcjonowania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej.
Data publikacji: 22.05.2015 A A A
Powrót kultowego komiksu z przygodami Tytusa, Romka i A’Tomka!
WALDEMAR KUGLER
Materiał prasowy

Kto nie czytał w dzieciństwie choć jednej książeczki o Tytusie, Romku i A’Tomku, niech podniesie rękę. Nie widzę. A jeśli jednak znajdą się takie osoby, mają szansę nadrobić zaległości, choć niejako od tyłu. Doczekaliśmy się bowiem nowej księgi autorstwa niezrównanego Papcia Chmiela.


Mimo tego, że jestem wielki fanem serii, pogubiłam się w liczeniu, który to już numer z kolei. Z tego samego chyba powodu Papcio nie nadał jej żadnego. Różni się też od pozostałych formatem – ale skoro autor postanowił określić go mianem „dzieła” zamiast zwyczajową „księgą”, to ta nazwa zobowiązuje i wymaga niebanalnego formatu. Mamy więc Tytusa w A4 i twardej okładce. I to chyba jedyny minus tej części (ale minus tylko dla tych, którzy – jak ja – zabierają książki do każdego środka lokomocji).

 

Może znawcy przygód Tytusa po ostatnich niezbyt udanych – w moim odczuciu – przygodach tej trójki urwisów podeszli do nowego wydania nieco sceptycznie. Ja w każdym razie tak. Jak się okazało zupełnie niesłusznie, co stwierdzam z wielką ulgą i ogromną radością. Papcio wraca do formy w wielkim stylu i nadrabia z nawiązką to, co – w mojej opinii – stracił w ostatnich kilku tytułach (co ciężko mi pisać, bowiem na „Tytusie” miałam okazję uczyć się czytać). Ale „Elemelemetarz” daje nadzieję, że Papcio powróci do oderwanych od rzeczywistości pomysłów uczłowieczania Tytusa a nie wpisywania go w wydarzenia historyczne czy współczesne zjawiska społeczno-kulturowe.

 

W nowym „dziele” (jak sam autor nazywa to wydanie) zastępowy A’tom i ulubieniec płci niewieściej Romek próbują nauczyć w połowie uczłowieczonego Tytusa czytać i pisać. Oczywiście jak zwykle próby te kończą się tak samo – czyli połowicznym sukcesem – ale nie one stanowią najciekawszą myśl przewodnią  „Elemelentarza”. Te marne próby stają się raczej okazją do przybliżenia zarysu historii liternictwa, kaligrafii, wzornictwa, słowa pisanego. Może jest to atrakcyjne tylko dla miłośników tego ostatniego, ale nie zmienia to faktu, że nawet osobom z wyższym humanistycznym wykształceniem (do których należy i pisząca te słowa), pewne informacje były zupełnie nieznane. Oczywiście Papcio przemyca je z wrodzonym sobie sprytem i nienachalnym moralizatorstwem rodem z pierwszych dwudziestu ksiąg „Tytusa” (które – w mojej opinii - należałoby włączyć do kanonu lektur szkolnych). Chylę czoła przed Papciem za trafne uwagi względem języka polskiego i totalnej degrengolady pisowni współczesnych polskich wyrazów. Przykłady? Ot, chociażby to, że „X”, „V” i „Q” wypierają rodzime „KS” „W” i „KU”, szczególnie w nazwach farmaceutyków. Nikt jednak nie podnosi z tego powodu larum, a szkoda. Papcio też dyskretnie i bez wrzawy – raczej z pewnym sentymentem a może… rezygnacją? Jego wspomnienia własnej młodości, kiedy to pisano piórkiem redis (pamiętane przeze mnie z ZPT-ów, ale dziś zapomniane do tego stopnia, że… podkreślane przez edytory tekstu jako błąd…), nie są ani trochę żenujące. Pobrzmiewa w nich naturalnie nutka nostalgii, ale kto zabroni łzawych wynurzeń ojcu polskich autorów komiksów, który za sobą ma ponad 90 lat życia i niewiele mniej pracy twórczej, no kto?! Mówić o Papciu „człowiek-legenda” byłoby nie na miejscu, bo szczerze życzę jeszcze wielu równie udanych ksiąg „Tytusa”. Ale jednak w „Elemelentarzu” nie sposób dostrzec próby nawiązania do własnych początków. Jak mało tutaj jest odniesień do współczesności, tak irytujących w księgach o bzikotykach, Internecie czy graffiti! Jak wiele niezwykle cennych dla fanów serii pamiątek w postaci wspominków pierwszej, kultowej księgi! W końcu wielka perełka, która pewnie dla Papcia jest cenniejsza niż złoto i tak powinniśmy ją traktować – przedruki ręcznie malowanych tytułów i śródtytułów ze „Świata młodych”, którego jeden numer osobiście miałam szczęście posiadać. Nie można oprzeć się wrażeniu, że „Elemelentarzem” zatoczył Papcio koło, ale mamy nadzieję, że to tylko początek nowych wyzwań, a nie ostateczne pożegnanie z tą bandą pomysłowych harcerzy.

Podziel się treścią artykułu z innymi:
Wyślij e-mail
KOMENTARZE (0)
Brak komentarzy
PODOBNE TEMATY
Wiatr: Zasypie wszystko, zawieje... /recenzja/
59. edycję Krakowskiego Festiwalu Filmowego otworzyła premiera ...
Wojna polsko- ruska: Nie ma róży bez ognia /recenzja spektaklu/
Bez Silnego? Bez osiedla? Bez… facetów? Spektakl Pawła Świątka ...
Bohemian Rhapsody: Królowa była tylko jedna /recenzja filmu/
Bizancjum Jej Królewskiej Mości ocalone, ale chyba zbyt wielkim ...
Akademia Pana Kleksa w Teatrze Nowym w Krakowie: Witajcie w nowej bajce /recenzja spektaklu/
Pan Kleks znowu wystrzelił w kosmos, nabrał kolorów i ogłasza ...